Jako mala dziewczynka, w wigilie caly dzien poscilam i wieczorem wyczekiwalam pierwszej gwiadki na niebie z burczeniem w brzuchu. A jak ja znalazlam, razem z rodzenstwem wielkim krzykiem oznajmowalismy, ze juz jest, jest pierwsza gwiazdka!!!! Nasza mama krzatala sie nerwowo w kuchni i nie byla zadowolona, gdyz nie byla jeszcze gotowa. Zaczynalo sie robic nerwowo, ogolnie caly dzien byl taki, bo ciagle trzeba bylo sprzatac, jak by sie zycie mialo zawalic od jakiegos kurzu na polce. Maniactwo sprzatania w te dni bylo dla mnie koszmarem. W koncu dania sa na stole, a my zbieramy sie do wspolnej modlitwy. I tu sie zaczynaja emocje. Lamiemy sie oplatkiem i kazdy ze lzami wzruszenia, prosba wybaczenia za te nerwy dzisiejsze zyczy sobie szczescia i zdrowia oraz blogoslawienstwa Bozego. Nastepnie zasiadamy do stolu i probujemy 12 potraw. Po wieczerzy kazdy ma pelne brzuchy, ale smialo zaglada co jest pod choinka. To najmilsza chwila:) A potem spiewamy wspolnie koledy i idziemy na pasterke.
Moje pierwsze swieta poza domem, byly w Holandii. Mieszkalam wtedy na poddaszu z moim obecnym mezem. Byl to bardzo milo urzadzony strych w samym centrum miasta. Pracowalam wtedy w sklepie z satelitami. Jakiz ja bol odczuwalam ze musze isc do pracy w wigilie! No ale tak wygladalo wejscie w dorosle zycie, trzeba bylo zarabiac i juz. Bedac tam ciagle myslalam co ja jeszcze musze zrobic, ze sie nie wyrobie z kolacja. Brala mnie wscieklosc i czulam wielka niesprawiedliwosc. Do domu wpadlam jak burza i szybko zaczelam dzialac w kuchni. Smazylam rybe i plakalam, bo moja pierwsza gwiazdka juz na niebie, a ja nie gotowa. Moj malzonek spojrzal na mnie zdziwiony co sie stalo, czemu placze. Zaczal spokojnie do mnie mowic, ze przeciez nic sie nie stalo, ze nalezy sie cieszyc z narodzin Pana Jezusa! I wiecie co, w tym momencie do mnie dotarlo, ze nie wazne sa parzadki, nie wazne ile dan zdazysz przygotowac, ktorych i tak nie przejesz, najwazniejsze wydarzenie tego dnia to narodziny Jezusa. A ta cala dekoracja, ten caly pospiech jest nie potrzebny. Moja mama zostawila w mojej pamieci taki model Swiat, ale nadszedl czas to zmienic.
Moj maz jest syryjczykiem i w Syrii swita obchodzi sie calkiem inaczej. Oni swietuja ten dzien jak my sylwestra!Tak to bynajmniej dla mnie wygladalo:). Jesli siedza w domu to w duzej grupie, nie tylko rodzinnej. Przychodza sasiedzi, znajomi. Stoly sa obficie zastawione. A mlodzi przewaznie wychodza do resaturacji gdzie maja juz zarezerwowane stoliki. Jest muzyka, jest alkohol ,jest zabawa. Oni sie ciesze z narodzin Jezusa, tak jak my z narodzin naszych dzieci! To jest bardzo zdrowe podejscie, tak mi sie teraz wydaje, aczkolwiek kiedy to ujrzalam pierwszy raz, czulam bol w sercu, gdyz walczylam w srodku ze soba, z tym wizerunkiem swiat jaki mialam w domui z tym co widzialam na tej sali. Brakowalo mi tego nostalgicznego podejscia. Chwili zadumania, nad swym zyciem...
Jako malzenstwo mieszane, mamy urozmaicone Swieta. Przez ostatnie lata spedzalam Swieta w roznych krajach i kazde byly inne. Lecz jesli byly w moim domu zawsze byla swieca i Biblia na stole, sianko pod obrosem, ale nie ma 12 dan. Tego sie poprostu nie udaje zrealizowac, bedac za granica, nie ma tu po prostu naszych produktow. Jest oplatek, sa zyczenia. Jest modlitwa i chwila zadumania, oraz duzo opowiesci o polskich swietach, ktore ciesza sie powodzeniem:)
W tym roku poraz pierwszy spedzimy swieta sami z nasza coreczka. Juz sie ich nie moge doczekac?
A jak wy spedzacie swieta???
niedziela, 20 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuje za dobre słowo i każdą opinię